W tej służbie nie ma zegaraCzwartek, 01 stycznia 1970

Rozmowa z posłem Wiesławem Janczykiem z Prawa i Sprawiedliwości

Poseł opozycji chyba niewiele może?

Istotnie jest taki mit, że poseł koalicji coś może, jak się temu przyjrzałem, to zacząłem się śmiać, bo widzę, że ci posłowie z koalicji
to mogą jeszcze mniej. Nawet nie odważają się zadawać pytań w toku prac nad projektami ustaw, muszą dbać o polityczną popraw-ność, żeby nie spotkać się z odrzuceniem i ostracyzmem w swoim klubie. Jak przez Sejm idzie projekt rządowy, to tylko wyciągają rękę i biorą jedynie bierny udział w tworzeniu prawa.

Czy nie uważa Pan, że traci czas w Sejmie?

Gdybym tak uważał, to zrezygnowałbym z mandatu. To prawda, jest duża dysproporcja pomiędzy pracą zawodową na etacie, a pra-cą w Sejmie. W tej służbie niema zegara. W każdej minucie jest się posłem: w niedzielę w domu odbierając telefony, na ulicy, na fe-stynie, a nawet w sklepie. Na początku nie mogłem się przyzwyczaić, jak ludzie, widząc mnie np. na szóstym spotkaniu jednego dnia pytali: „Teraz macie wolne w Sejmie?” Odpowiadam, że w nocy jechałem z Warszawy, aby być z wami, bo macie ważne spotkanie robocze, rocznicę, sesję, interesuję się tym, chcę być blisko tutejszych spraw, chcę coś opowiedzieć i posłuchać. Wówczas wraca wyrozumiałość u rozmówcy. Na pytanie „co słychać”, odpowiadam – „to co widać” i rozjaśniają się twarze, bo już wszyscy wiedzą, że rządzi telewizja, obrazki i PR. Skojarzenie jest takie, że poseł pracuje tylko w Sejmie. Wszystko, co robi lokalnie, to jest bułka z ma-słem. Uważam, mimo wszystko, że to wielkie wyróżnienie i zobowiązanie. Staram się mu sprostać na miarę umiejętności i doświad-czenia, które jestem w stanie wnosić do tej pracy.

Jak przedstawia się Pa na dorobek parlamentarny?

To, co robię, jest przemyślane, zawsze wyznaczam sobie kryteria jakościowe a nie ilościowe. Tu jednak posłużę się statystyką: 89 wystąpień sejmowych, w tym wiele w imieniu klubu PiS, 26 interpelacji i około 70 zapytań do rządu głównie dotyczących problemów naszego regionu. Ta statystyka częściowo obrazuje moją aktywność.

Co się Panu udało załatwić dla swoich wyborców z Sądecczyzny i Limanowszczyzny ?

Uczciwie?

Jasne, że uczci wie!

Ja ko poseł RP mogę się podpisać pod wybudowanymi w tej kadencji boiskami „Orlik” w naszym regionie, modernizacją drogi kra-jowej A–28, biegnącej przez nasz okręg, wyremontowanymi licznymi drogami gminnymi i powiatowymi w ramach Narodowego Programu Przebudowy Dróg Lokalnych 2008–2012. Po prostu na te działania pieniądze idą w dużej części prosto z budżetu państwa. Mieszkańcy zapominają, że poseł w głównej mierze odpowiada za tworzenie prawa, które ma wpływ na budżet każdej rodziny.
I tu mam swoje sukcesy: ustawa o upadłości konsumenckiej, dzięki moim staraniom, uzyskała mniej liberalny charakter, bo doprowa-dziłem do tego, że nie można prowadzić postępowania inaczej niż tylko na wniosek dłużnika. Tysiące ludzi uniknęło w ten sposób eksmisji na bruk. W ustawie o wsparciu dla instytucji finansowych zablokowałem możliwość umorzenia tej wielomiliardowej (w pla-nach) pomocy jedno osobową decyzją ministra finansów, za co podatnicy musieliby później latami płacić z budżetu. Sam napisałem nowelę ustawy obniżającą prowizje, jakie płaci 13 mln Polaków w funduszach emerytalnych (ok. 2 mld rocznie) i ostatecznie po roku sporów Sejm przyjął podobne rozwiązania. Pilotowałem w imieniu swojego klubu ustawy, pozwalające na rozszerzenie wsparcia dla przedsiębiorców w oparciu o produkty i usługi Banku Gospodarstwa Krajowego.

Pracuje Pan w komisji finansów, jak Pan ocenia projekt budżetu państwa na 2010 rok?

To budżet długu. W 2010 roku będziemy żyć na kredyt, 52 mld zł wynosi planowany deficyt, najwyższy, jaki przyjęto kiedykolwiek
w historii III RP! Dług publiczny w przeliczeniu na mieszkańca osiągnie ok. 20 tys. zł. Przerażają mnie plany prywatyzacji, nie wie-rzę, że w kryzysie można dobrze coś sprzedać. Wyprzedaż na łapu capu giełdy, elektrowni, potem kopalń, spowoduje, że średnie za-robki naszych obywateli latami będą o wiele mniejsze niż w innych krajach Unii Europejskiej. Zawsze będzie brakowało na ochronę zdrowia, edukację, rozwój. Jednocześnie rząd słabo liczy skutki swoich działań. Niema pomysłów jak wydać złotówkę z budżetu, żeby wzrosły wpływy, lekceważy skutki swoich działań.

Na nie dawnej konferencji prasowej w Nowym Sączu nie zostawił Pan suchej nitki na rządach PO, czy potrafi Pan coś dobrego powiedzieć o Platformie Obywatelskiej?

Często słyszę w rożnych miejscach, że PO ma jeden sukces w reformowaniu państwa, tylko nie chce się nim chwalić – odebrała setkom tysięcy ludzi przywilej przechodzenia na wcześniejszą emeryturę za pracę w uciążliwych i trudnych warunkach. Zostawię
to bez komentarza. Z drugiej strony brzmi mi w uszach wypowiedź ważnego polityka PO w jednym z programów telewizyjnych:
„Z premierem – dalej gramy w piłkę, oglądamy mecze w telewizji i robimy politykę”.

Jak wygląda Pana ty dzień pracy?

Na ogół co drugi tydzień trwa posiedzenie Sejmu, więc kalendarz wyznacza porządek jego obrad i dodatkowe prace w komisjach.
W moim przypadku jest to Komisja Finansów Publicznych oraz Podkomisja Stała do Spraw Instytucji Finansowych. W każdym tygo-dniu w poniedziałek pełnię dyżury w swoim biurze poselskim w Limanowej. Kiedy Sejm nie obraduje, staram się być dostępny każ-dego dnia. Każda osoba, która chce się ze mną spotkać, może to z łatwością zrobić. Do biura poselskiego przychodzą ludzie z trudny-mi, jednostkowymi problemami, ale też często radni powiatowi i gminni, wójtowie, sołtysi. Pozostała część kalendarza jest dynamicz-na. Każdy tydzień jest inny. Jego ramy wyznaczają spotkania w terenie. Staram się być wszędzie tam, gdzie mnie zapraszają. Jeśli starcza czasu spotykam się z młodzieżą szkolną i studentami. Przedstawiam młodym historię parlamentaryzmu w Polsce i opowiadam o najważniejszych ustawach procedowanych w Sejmie bieżącej kadencji. Często również, w czasie tygodnia, kiedy Sejm nie pracuje, odbywają się posiedzenia komisji, wówczas trzeba szybko zapoznać się z materiałami i pojechać do Warszawy.

Zbliżają się wybory samorządowe, czy nie kusi Pana zamiana fotela poselskiego na fotel starosty limanowskiego albo wójta gminy Limanowa?

W Sejmie wielu posłów myśli obecnie o samorządzie. Ci, którzy mają szanse w lokalnej rywalizacji o ważne funkcje, nie zawahają się stanąć do wyścigu o względy wyborców. Jest oczywiste, że Sejm to wielkie intelektualne wyzwanie i praca momentami zupełnie w pojedynkę w charakterze trybika wielkiej maszyny, w której wszystko dzieje się z nami lub bez nas. Logika argumentów ustępuje arytmetyce większości. Samorząd to duże budżety i pieniądze z UE, to realna władza i decyzje skutkujące widocznymi efektami, któ-rych niecierpliwie oczekują wyborcy. Jeśli chodzi o deklaracje w tym względzie, to za wcześnie, aby je składać.

Dziękuję za rozmowę. Rozmawiał Henryk Szewczyk. Źródło: „Sądeczanin” Nr 1/25, styczeń 2010.